Forum
Zobacz co słychać na naszym forum>>>

Najnowsze tematy:

Dodaj zdjęcie
Dodaj zdjęcia z Małopolski >>>
Google+
Ładuję...
Data dodania lub aktualizacji: piątek, 06 września 2013, 10:26:43
Autor: admin
Home » Menu Główne » Do poczytania » Zygmunt Pytlik cz.2

Zygmunt Pytlik cz.2

A czy Pan sam bywa jeszcze czasami turystą na Podhalu? Jeśli tak, to jakim?

Tak się poskładało, że aktualnie na Podhalu mogę być wyłącznie turystą. Po ponad trzydziestu latach przeniosłem się w okolice ciut niższe, mianowicie pod Babią Górę. Co prawda w „Nowych „Atenach”, owej „akademiji wszelkiey scyencyi pełnej” ksiądz Chmielowski twierdzi iż: „…Babia Góra najwyższa z gór Tatrów…” jest, więc teoretycznie Tatr nie opuściłem, ale…;-) A turystą na Podhalu i w Zakopanem bywam nietypowym, bo większość jego „atrakcji” znam, więc odbywa się to bardziej na zasadzie „podróży sentymentalnej” (ew. związanej z pracą), a nie poznawczej. A i tak bywam tam coraz rzadziej i coraz mniej chętnie, bo „tamtego” Zakopanego już nie ma… Nie istnieją miejsca, które lubiłem, w mojej ulubionej kawiarence oferującej onegdaj najlepszą kawę w południowej Polsce sprzedają buty, po Krupówkach pętają się tłumy ludzi, którzy na pewno nie przyjechali po to, by iść w góry…

Tak po prawdzie to urodził się pan w Jaśle jako  góral nizinny. Jak to się stało, że poświęcił Pan tak znaczną część życia Podhalu i zamieszkał w Jurgowie, na Spiszu?

Tatry fascynowały mnie „od zawsze”. A kiedy, jak to często w życiu bywa, przypadek rzucił mnie do Zakopanego i była możliwość zamieszkania w miejscu, które wtedy jeszcze było naprawdę „magiczne” - nie sposób było nie skorzystać. I tak jakoś „pomalućku” zacząłem „wrastać” w środowisko, i to zarówno „zakopiańczyków” (czytaj: nie górali) ze sfer różnych, jak i, z racji przygody ze szkolnictwem („pan od rysunków” na Harendzie) czysto góralskie. Dzieciaki „kupiły” mnie jak swojego, nazywały „ujkiem” (to tutaj duży komplement!) i pamiętają do dziś! A ja przez to „liznąłem” trochę gwary, którą potem, dając teksty do „góralskich” rysunków „przerobiłem” na swoją własną (zastrzeżenia mają jedynie puryści, za to góralom „moja gwara” się podoba! :-) Co więcej, wiele opracowanych przeze mnie motywów inspirowanych i stylizowanych na „podhalańskie”, kursuje np. w internecie jako „rdzennie góralskie” ;-), podobnie jest z wymyślanymi przeze mnie dowcipami (choćby ten, cytowany z adnotacją „jak mówią najstarsi górale: Karate karatem, a ciupazka ciupazkom”, na co nb. przypadkowo trafiłem w „necie” ;-)). Potem splot okoliczności rzucił mnie do Jurgowa, gdzie przez lat dziesięć próbowałem (dość udatnie zresztą) „wrosnąć” w spiskie klimaty. Aktualnie (znów przez zbieg okoliczności) wylądowałem w Zawoi i od pół roku próbuję odnaleźć się jako „babiogórzec” ;-) Jakby jednak na to nie patrzeć, zawsze gdzieś około gór się kręcę (w końcu Beskid Niski, gdzie leży moje rodzinne Jasło, to też górki, acz bez górali ;-)

Co jest zabawne na szlaku tego lata?

Krążąc od lat wokół tego tematu mogę powiedzieć, że istnieje tu pewien „constans”. Generalnie, mimo zmieniającej się rzeczywistości góry stawiają od lat te same wymagania i rządzą się tymi samymi prawami. Podobnie jest z ludzką mentalnością: brak wyobraźni i rozsądku, przecenianie własnych sił, lekceważenie potencjalnego zagrożenia, czy prościej mówiąc, zwykła głupota były, są i będą. I „obśmianie” tego jest zawsze zabawne, dopóki przedstawiana  sytuacja nie wydarza się naprawdę i kończy nieszczęściem.

Czy w humorze istnieje moda?

Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem, może dlatego, że od samego początku mojego rysowania staram się rysować „po swojemu”, nie zważając na to, jak robią to inni. Wydaje mi się jednak, że pod termin „mody” podciągnąć można powszechną ostatnio tendencję epatowania wulgaryzmami (podkreślam – nie jestem w tej materii ortodoksem i sensowne użycie „mocniejszych” słów toleruję!), używanymi bez potrzeby i uzasadnienia, które w mniemaniu autorów same w sobie „załatwiają” śmieszność. „Modą” chyba też można nazwać popularny aktualnie sposób rysowania (świadomy antyestetyzm i „niestaranność”), ale tak na dobrą sprawę każdy z rysowników ma swój własny styl (nawet w ramach panującego trendu), po którym jest rozpoznawalny. Moim „znakiem rozpoznawczym” są „nochale” i wiele osób twierdzi, że przez to właściwie nawet nie muszę się pod rysunkami podpisywać…

Dziękuję serdecznie


Zygmunt Pytlik jest znanym podhalańskim rysownikiem. Zadebiutował w 1976 roku w „Szpilkach”. Od tego czasu opublikował w prasie około 3000 rysunków, głównie satyrycznych. Jego rysunki drukowały m. in. „Kamena”, „Radar”, „Student”, gdański „Czas”, „Taternik” , „Rzeczpospolita”. Współpracował m.in. z pismami takimi, jak: Karuzela „Nasze Strony” i „Gazeta Zakopiańska”. Obecnie jest stały współpracownik „Tygodnika Podhalańskiego”. Jego rysunki prezentowane były m.in. w Paryżu, Chicago, Nowym Jorku i Tokio, są też prezentowane w kilku polskich muzeach.

Zobacz naszą galerię rysunków Zygmunta Pytlika

 

..........

Udostepnij na Facebooku
comments powered by Disqus
     

Nie przegap nowości na stronie!







 

Tagi: pytlik podhale