PrzyrodaZwiedzanie

19. Świtak – Grześ w Tatrach Zachodnich

Tekst i zdjęcia Michał Sośnicki

23-24.05.2015 Dolina Chochołowska – Grześ (1653 m)

23.05.2015

Był tort, życzenia, prezenty z okazji „czterdziestki” 🙂 Z Grzesia widoków nie było, natomiast na kilkadziesiąt minut przed wschodem słońca, spod Grzesia mieliśmy kilkuminutowy spektakl… Tak oto, przeszedł do historii – dziewiętnasty Świtak 🙂

Przygotowania (rezerwacja miejsc noclegowych, nagrody od sponsorów itp.) trwały od kliku miesięcy. Jak to zwykle bywa, zawsze ktoś rezygnuje… Jedni z poważnych powodów, inny z powodu pogody… Cóż, tych którzy rezygnują z powodu pogody, nigdy nie zrozumiem… Wydaje się że ludzie chodzący po górach, najlepiej powinni wiedzieć że pogoda w nich jest tak zmienna jak przysłowiowa „kobieta”! 
A przy okazji napiszę o tym raz jeszcze: Świtak tworzą ludzie i atmosferę także a pogoda jest przy okazji. Oczywiście że każdy jedzie z nadzieją na piękny wschód słońca ale nie to jest w Świtakach najważniejsze!

Marysia z Michałem są u mnie w sobotę przed 9-tą. Ruszamy na Siwą Polanę. W między czasie dzwoni Krzysiek i pyta gdzie jesteśmy. Kiedy mówię mu że na Orawie, decyduje że nie czeka na nas tylko rusza zielonym szlakiem przez Doliną Kościeliską. Po dojechaniu na parking przy Dolinie Chochołowskiej, ku mojemu zdziwieniu – Marysia z Michałem również decydują się na wariant przez Kościeliską, Iwaniacką Przełęcz do Doliny Chochołowskiej… 
W takiej sytuacji, pożyczam rower (jak super że one są w Dolinie!) i zaoszczędzam nieco czasu oraz dreptania asfaltem… Zostawiam rower przy pierwszym punkcie (w Dolinie są 2 miejsce gdzie można dotrzeć i zostawić wypożyczony rower), i ruszam szlakiem zielonym w stronę schroniska na Polanie Chochołowskiej. Wiem że nieco przede mną, idą Magda z Mariuszem, którzy dotarli spod Warszawy „Polskim busem”, do Zakopanego. Nie świadom niczego – zaczynam ich gonić… Jak się później miało okazać, wcale nie chcieli bym ich spotkał przed schroniskiem 🙂

W schronisku otrzymujemy klucz do pokoju 14-osobowego. Ludzi na jadalni sporo, bo pogoda póki co nie najgorsza więc grupy korzystają i mkną Doliną zobaczyć Tatry. Niestety, nie jest im dane tym razem podziwiać piękna Tatr Zachodnich… Chmury towarzyszą cały czas aż w pewnym momencie zaczyna lać i stan ten trwa, z większymi bądź mniejszymi przerwami, do nocy…

Po 19-tej jesteśmy już wszyscy – cała „czternastka”. Ostatni docierają, Wiesia z Przemkiem. 
I tu zaczyna się dziać coś „dziwnego”… Mariusz dziwnie się uśmiecha, wszyscy szeptają między sobą… Chwilę później wszystko się wyjaśnia! Przyjaciele przygotowali dla mnie przesympatyczny prezent i niesamowitą niespodziankę: TORT, SZAMPANA i PREZENTY!!! W przeddzień Świtaka skończyłem „40 lat” :)))
Byłem tak zaskoczony że zupełnie odjęło mi mowę 🙂 Oni nawet nie wiedzą jak bardzo im dziękuję i ile radości mi sprawili :))) 

I tutaj wyjaśnienie: Magda z Mariuszem nieśli reklamówkę, w niej pudełko a w nim tort… I dlatego „uciekali” przede mną Doliną :))) A ja przyznam szczerze, nie miałem pojęcia co mają w reklamówce:) Krzyś zadbał o książkę a Wojtek o szampana 🙂 Otrzymałem piękną, górską książkę, z dedykację oraz podpisami wszystkich uczestników „dziewiętnastego” Świtaka! A! I tabliczkę „Usługi fotograficzne Michał Sośnicki” od Wiesi i Przemka! Piękny wieczór 🙂

Potem wylosowaliśmy nagrody dla uczestników, które ufundowali: Krzyś Wielicki, Rysiek Pawłowski, Janusz Majer (HiMountain) oraz wydawnictwo Burdamedia. Pięknie dziękuję ludziom którzy nas wspierają!

24.05.2015

Jak zwykle śpię nerwowo i co jakiś czas zerkam na zegarek… 23.25… 0.20… 1.25… Wreszcie dzwoni budzik, co ja piszę – dzwonią budziki większości z nas 😉 2.30. 
3.10 meldujemy się na dole schroniska i zwartą grupą ruszamy na Grzesia. Ruszamy szlakiem zielonym w kierunku Bobrowieckiej Przełęczy. Mgła bardzo gęsta, skraplająca się ale nie pada. Wierzę w to że wyjdziemy ponad chmury i przywita nas piękny dzień… Wbrew temu co mówią wszelakie pogody… Idąc Bobrowieckim Źlebem, co chwilę spoglądam na niebo. Widzę tylko chmury ale pojawia się mały przebłysk… Zobaczymy co będzie wyżej. Wychodzimy z lasu i… widok zapiera dech w piersiach! W dolinach mgły, szczyty tatrzańskie widoczne choć nad nimi kłębią się chmury! I widać gdzieś między Bobrowcem a Kominiarskim Wierchem – świt! Przez chwilę zastanawiam się czy nie iść wyżej by zrobić zdjęcia ale decyduję się na rozłożenie statywu oraz wyciągnięcie aparatu… Miejsce nie najlepsze ale warto spróbować 🙂 I ani przez chwilę nie żałuję decyzji! Spektakl jest przepiękny i po 10 minutach, chmury szczelnie przykrywają wszystko co było widać… Na Grzesiu jesteśmy kilkanaście minut przed wschodem słońca ale wszyscy świadomi że tym razem go nie zobaczymy… 

Pamiątkowe zdjęcie przy krzyżu na Grzesiu (1653 m) i część z nas wraca z powrotem do schroniska a część wędruje dalej w kierunku Rakonia i Wołowca, a Wiesia z Przemkiem idą nawet na Jarząbczy Wierch… I jako jedyni widzą tego dnia przepiękne słońce i piękny spektakl, właśnie na tym szczycie! 🙂
Ja po raz trzeci byłem blisko Wołowca ale z powodu braku pogody, rezygnuję z wejścia i wraz z Marysią, Malwiną, Magdą i Mariuszem, ruszam zielonym szlakiem z przełęczy między Rakoniem a Wołowcem. Przecinamy trzy około 100 metrowe pola śnieżne (bardzo niebezpieczne!) i schodzimy Wyżnią Doliną Chochołowską na Polanę Chochołowską…
Śniadanie, pakowanie, rowerki i jesteśmy na parkingu na Siwej Polanie.
To był naprawdę fantastyczny Świtak! 

Dziękuję pięknie wszystkim uczestnikom: 
Wiesi, Marysi z Żywca i Marysi z Mszany Dolnej, Malwinie, Ani, Marzenie, Edycie, Magdzie oraz Krzysiowi, Michałowi, Mariuszowi, Przemkowi oraz Wojtkowi.

Kilka minut po 4-tej… W tym momencie była jeszcze szansa na piękny wschód słońca…

 

Kominiarski Wierch pięknie przykrywały chmury…

 

Dolina Chochołowska była nimi szczelnie przykryta…

 

… było bajkowo…

 

… i kolorowo…

 

Ale mgły szybko zaczęły się przemieszczać…

 

… i zakrywać doliny… Jamborowy Wierch (1570 m), tuż pod Bobrowcem…

 

… widać jeszcze Mnichy Chochołowskie i…

 

… witamy dzień na Grzesiu (1653 m).

 

O tym że jesteśmy na Grzesiu a nie gdziekolwiek, świadczy krzyż 🙂

 

Od lewej: Wojtek, Marzena, Marysia, Marysia, Edyta, Ania, Michał, Wiesia, Przemek, Krzyś, Malwina, Magda i Mariusz. Kuca autor 🙂

Rakoń (1879 m).

Rakoń… Pora pożegnać Wiesię i Przemka (po prawej) i chwilę później ruszyć w drogę powrotną…
Oficjalny znaczek Świtaka na Grzesiu 🙂

 

O autorze: Michał Sośnicki jest rodowitym krakowianinem, od kilku lat mieszkającym w Zawoi. Fotografuje od 6 lat. Absolwent Kursu Fotografii Artystycznej Zbyszka Pozarzyckiego w Krakowie. Tematem przewodnim jego prac jest krajobraz, pejzaż oraz architektura – głównie drewniana. Stara się fotografować wyjątkowe, magiczne momenty w ukochanych górach. Często pokazuje świat nieco inaczej…

Blog autora www.sosnicki.blogspot.com

Podobne wpisy

Babia Góra – między Kępą a Gówniakiem

Łukasz Kurbiel

Park Zdrojowy w Rabce-Zdroju

Łukasz Kurbiel

Rezerwat Żebracze

Łukasz Kurbiel

Ta strona korzysta z plików cookie. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuj Czytaj więcej